Translate

poniedziałek, lutego 28, 2011

No to już po...

oczywiście zasłużonym urlopie. Tatry przywitały nas śniegiem. Mąż mój twierdzi, że my zawsze ściągamy dobrą aurę - nie tylko tę w przenośni. Młody kocha jazdę samochodem. Dodam, że ja  zajmuję miejsce z tyłu. Młody z tatą z przodu. Lepsza widoczność jest po prostu. Młody jechał jeszcze z katarem i kaszlem, który w górach jak ręką odjął. Mimo siarczystego mrozu -15 stopni C, Młody na dworzu spędzał 3 godziny dziennie. Obejrzał wszystkie ratraki na stokach - stał się ich fanem, wydeptywał w śniegu rysunki - w tym dziewiczym. Rysunki przedstawiały samochody, oczywiście. Jeździł na sankach. Robił jamy w śniegu. A co robiła mama Młodego? Ano jeździła na nartach z instruktorem i bez - mimo braku bielizny termicznej. Pupsko mi nie zmarzło. A mąż tejże mamy i żony? Zajmował się Młodym w tym czasie.
Także Smykolandia stała się  fanem nart. Już myśli o następnym wyjeździe...

piątek, lutego 18, 2011

Informacyjne

No to jutro ruszymy w góry. Lecę pakować Młodego i siebie. Mąż pakuje sie sam. Do usłyszenia za tydzień.
ps. tylko gdzie jest moja bielizna termiczna i skarpety na narty? 5 lat ich nie zakładałam, więc wsiąkły. Chyba u rodziców, czyli far far away. I tak na nartach nie zamierzam jeździć. Kolano mi dobrzało dwa lata po ekscesach zimowych. PA. 

niedziela, lutego 13, 2011

Nieodpowiedzialność rodziców

Dziś będzie o przedszkolu. Nie o tym, że jest fajne. Bo wiadomo. Tam właśnie Młody nauczył się samodzielności, drygania (na jego udział w Tańcu z Gwiazdami nie mam co liczyć).
A będzie o chorobach przedszkolnych, o tym, że rodzice prowadzą do przedszkola dzieci chore - nie zaziębione, ale chore. A więc Młody do czwartku wieczorem był zdrowy. Jak mył zęby zakaszlał jak gruzlik i się zaczęło.  Ja czytając Młodemu bajkę w czwartek wieczorem zadałam pytanie - a kto Cię Młody tak zaraził? Młody na to Julka. No fajnie pomyślałam.Jeszcze takiego mega kaszlu nie miał, doszedł i katar. Dzięki Bogu, że nie gorączkuje. Mąż w piątek został z Młodym, ja idąc do pracy zajrzałam do przedszkola. No i Pani Kasia , która pomaga Paniom ze szkrabami, zadała mi pytanie o Młodego? Ja powiedziałam, jak się czuje i streściłam moją rozmowę z Młodym. Pani Kasia na to, że faktycznie Julka ma mega kaszel i katar i tak chodzi do przedszkola. Wieczorem, wracając z pracy, zajrzałam do przedszkola, bo musiałam podpisać oświadczenie woli (kontynuacja przedszkola) i rozmawiam z jedną z Pań wychowaczyń. Mówię o moim wkurwie mega. Ona na to, że Julka to od września wiecznie kaszle. W czwartek było zebranie i Pani po zebraniu rozmawiała z mamą Julki o jej stanie zdrowia. Julka miała nie przyjść do przedszkola, tylko się wykurować. I co zrobiła mama Julki w piątek? Przyprowadziła Julkę do przedszkola. Słyszałam jak Julka kaszle - okropnie i katar do pasa.
Reasumując wkurw mnie mega bierze, jak ludzie chore dzieci do przedszkola prowadzą. Ja nie wiem, czy nie zdają sobie sprawy, że długo nieleczony kaszel może przejść w astmę?????
Ja się dwoję i troję, by iść do pracy i zorganizować opiekę dla Młodego. Muszę iść do pracy, bo koleżanka na urlopie, jesteśmy przed auditem (dodatkowo zastępuje koleżankę, która jest na macierzyńskim). Także od poniedziałku w pracy Smykolandia x 3, czyli w trzech wydaniach.A za tydzień mam urlop ....

poniedziałek, lutego 07, 2011

Robercie trzymam mocno kciuki

Modlę się mocno za Ciebie, Robercie.

Robercie duży sił w powrocie do zdrowia.  Nie poddawaj się - jesteś waleczny na torze, pokazujesz swoją klasę. Teraz masz i przeciwnika i sprzymierzeńca w Twoim ciele. Wierzę, że sobie poradzisz i wsiądziesz jeszcze za kierownicę swojego boilda.

Ech to nasze życie potrafi nas zaskakiwać. Informacja o Robercie Kubicy spadła na mnie, jak grom z nieba. Wiem, wiem, że sport, jaki uprawia należy do skrajnie niebezpiecznych. Jednak ten, kto nie ryzykuje nie ma nic (przede wszystkim ogromniej satysfkacji).


http://www.youtube.com/watch?v=NMoyxG6aGiA


niedziela, lutego 06, 2011

Byłam, widziałam, polecam ...

Po czterech latach pierwszy raz z moim mężem byliśmy razem w kinie. Na filmie bardzo melodyjnym, do tej pory w uszach mi gra.

Serdecznie polecam. A tu zapowiedź.
http://www.youtube.com/watch?v=ezg6FYWp5HY

środa, lutego 02, 2011

Miała być kawa i co....

Kawy dziś nie było. Była, ale w pracy, jeszcze chlupałam zimną popołudniową porą. Do 18.30 zasiedziałam się wśród papierzysk, które zagruzowały moje biurko. Dałam jednak radę. Trochę się odkopałam, wszyscy na mnie czekali z zadaniami, wyzwaniami, problemami. Najważniejsze, że jak weszłam, to każdy o Młodego się pytał. No i jak Młody, jak Młody. Miło, że pytają. Z żadnych ust nie usłyszałam pretensji, że mnie nie było tydzień. Więc w takiej sytuacji dziękuję Bogu, że pracuję, gdzie pracuję. Natomiast jutro chyba będzie kawka. Zadnych nadgodzin. A co u Młodego? Przed wyjazdem powiedział, że jedzie na 400 dni do dziadków. Babcia, czyli moja własna ukochana mama, streściła mi, co i jak z Młodym przebywającym poza domem. Po pierwsze - do swojego domu się nie wybiera. Po drugie - babcia wspomniała mu, że u niej też jest przedszkole i może u nej chodzić. Na co Młody - czy w jej przedszkolu coś trzeba robić, tzn. zbierać zabawki, spać (to jest jego ogromny ból). Mama na to, że nic nie trzeba robić. Młody stwierdził, że on chce chodzić do takiego przedszkola. Prawdziwy facet - jak sie patrzy - z niego. A z mamą swoją - Smykolandią - nie chce rozmawiać. W końcu jeszcze się nagadamy... Ech czasami fajnie Młodego wysłać na banicję. Choć tęskno mi...

wtorek, lutego 01, 2011

No to mamy wtorek

Młody lepiej. Prawie już zdrowy był - lekki kaszel pozostał. Jednak w poniedziałek zawitali do nas dziadkowie - moi rodzice. Dziadek miał mieć lekki katar - jednak wyglądało na to, że dziadka wirus niezły bierze. Także dziadka do Młodego łózka na wieczór skierowałam, nasmarowałam, zinhalowałam, dałam leki. Babcia cały wieczór spędziła u kosmetyczki i manikurzystki, czytaj u mojej siostry, która zupełnie czymś innym się zajmuje zawodowo. Młody spał ze mną i z moim mężem. No i Młody dziś rano lekki katar nabył. Mam nadzieję, że choróbstwo znowu się nie rozwinie. Jutro wracam do pracy. Młodego do końca tygodnia wyekspediowałam do dziadków -  strasznie lubi tam jeździć. A mi wtedy jeździ w brzuchu, setki pytań mam w głowie - jak Młody, czy się nie rozchoruje itd. Mam nadzieję, że teraz na katarze się skończy. Oby. Wystarczy tego chorowania.
Powiedzmy, że mam labę. Mogę spokojnie do domu wracać. A nawet o rozpusto - mogę się z kimś na kawkę umówić. Zaraz biorę się za zadania z pracy. Muszę nadgonić moją "nieobecność".