Życie na wsi to nie jest sielanka. Atrybutem mieszczucha na wsi staje się samochód. W mieście nogi, a tu samochód. Młodego do szkoły trzeba zawieźć, przywieźć; zakupy zrobić itd. I to mi wyszło na dobre. Jeżdżę każdym autem i wszędzie, bez strachu i stresu!
Jacy są ludzie? Przepaść ogromna. Są tacy sami jak my, którzy zdecydowali się na opuszczenie miasta, ale zawodowo nadal z nim związani. Są też tacy, którzy od zawsze tu mieszkają i boją się wizyt w mieście. Jak to Młody mówi: mamo, niektóre dzieci jeżdżą do miasta tylko na zakupy i czasami do kina. W teatrze byli dopiero pierwszy raz (!). I tu możecie zacząć bronić rodziców. Ja jestem człowiek światły i korzystam z oferty miasta. Chcę, by Młody spróbował wszystkiego, by w życiu dorosłym nie wstydził się, wiedział, jak się zachować. Jako obecnie wsiowy człowiek jeżdzę do miasta z Mlodym do teatru, muzeum oraz na inne wydarzenia kulturalne. Wszakże odległość 30 km nie jest duża.
Jak w szkole w społeczności rodzicielskiej? Też inaczej. Zauważyłam, że w mieście rodzice angażują się w życie szkoły, tu wygląda to mizernie. I wiecie co - nie narzekam. Myślę sibie, że fajnie, że tu trafiłam. Sporo mam do zrobienia. Przede wszystkim pokazać rodzicom, że to, co robimy dla szkoły robimy dla naszych dzieci. A na wsi - już z sąsiadami jesteśmy po słowie. Na następne zebranie sołectwa pójdziemy grupą, by przeforsować fajne pomysły.
Brrr. Zimno dziś, ale słonecznie.
Smykolandia
Ps. To nie dzisiejszy poranek. Niedziela, więc wstałam póżniej.
domyślam się, że miasto (duże miesto) może przerażać ludzi całe życie mieszkających na wsi. Ja jestem 100% miastowa całe życie w mieście mieszkam i na wsi jak siebie znam umarłabym z nudów. Ale mam coś takiego, że i tak w ogromnych miastach źle się czuję i mnie przytłaczają. Mogę skoczyć na dzień lub dwa ale jednak na co dzień bym nie chciała tam być. Np. Warszawa, Kraków, Wrocław. Teraz niestety też mieszkam w takim właśnie kolosie i marzę żeby wrócić do mojego mniejszego miasta ...
OdpowiedzUsuńDlatego mogę zrozumieć tych ze wsi, że ich tym bardziej miasto przeraża i przytłacza. Ale nie mówię, że powinni go unikać i dzieci alienować. Co to to nie.
Fajnie masz tam u siebie. Spokój, cisza, ładne widoczki ... ehhhh a ja blokowisko wokoło i na szkołę okna i codziennie dzwonek szkolny mnie co 45 minut wyrywa z zamyślenia. No ale ... na takiej pięknej jak Twoja wsi to bym nie dała rady. Za cicho, za spokojnie, za ... nudno no i jak piszesz bez auta nie ma szans a ja się z autem raczej nigdy na poważnie nie zaprzyjaźnię.
Polly auto pokochałam z wzajemnością. Potwierdzam dzieciom trzeba pokazywać świat, by rozbudzać ich wyobraźnię i ciekawość świata. Cicho jest. Jak chcę głośniej wsiadam do samochodu i jestem w mieście. Ściski
OdpowiedzUsuńJak się mieszka na wsi to samochód jest musem. 30 km to taka w san raz odległość. My do Oslo mamy prawie 60 i bywamy dość często, właśnie ze względu na bogatą ofertę kulturalna, ale wtedy pociagiem, bo jeżdżenie autem po stolicy jest ponad moje siły. Znalezienie miejsca do parkowania i opłacenie parkingu mnie osłabia, pociągi wygrywają. Ale zawsze miło jest wracać do domu na wsi :)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam. My jeszcze i do centrum samochodem, choc z miejscem bywa krucho. Trochę kółeczek i się znajdzie!
Usuń