Translate

niedziela, lutego 25, 2018

Życie na wsi to nie jest sielanka. Atrybutem mieszczucha na wsi staje się samochód. W mieście nogi, a tu samochód.  Młodego do szkoły trzeba zawieźć, przywieźć; zakupy zrobić itd. I to mi wyszło na dobre. Jeżdżę każdym autem i wszędzie, bez strachu i stresu!
Jacy są ludzie? Przepaść ogromna. Są tacy sami jak my, którzy zdecydowali się na opuszczenie miasta, ale zawodowo nadal z nim związani. Są też tacy, którzy od zawsze tu mieszkają i boją się wizyt w mieście. Jak to Młody mówi: mamo, niektóre dzieci jeżdżą do miasta tylko na zakupy i czasami do kina. W teatrze byli dopiero pierwszy raz (!). I tu możecie zacząć bronić rodziców. Ja jestem człowiek światły i korzystam z oferty miasta. Chcę, by Młody spróbował wszystkiego, by w życiu dorosłym nie wstydził się, wiedział, jak się zachować. Jako obecnie wsiowy człowiek jeżdzę do miasta z Mlodym do teatru, muzeum oraz na inne wydarzenia kulturalne. Wszakże odległość 30 km nie jest duża.
Jak w szkole w społeczności rodzicielskiej? Też inaczej. Zauważyłam, że w mieście rodzice angażują się w życie szkoły, tu wygląda to mizernie. I wiecie co - nie narzekam. Myślę sibie, że fajnie, że tu trafiłam. Sporo mam do zrobienia. Przede wszystkim pokazać rodzicom, że to, co robimy dla szkoły robimy dla naszych dzieci. A na wsi - już z sąsiadami jesteśmy po słowie. Na następne zebranie sołectwa pójdziemy grupą, by przeforsować fajne pomysły.

Brrr. Zimno dziś, ale słonecznie.

Smykolandia

Ps. To nie dzisiejszy poranek. Niedziela, więc wstałam póżniej.



4 komentarze:

  1. domyślam się, że miasto (duże miesto) może przerażać ludzi całe życie mieszkających na wsi. Ja jestem 100% miastowa całe życie w mieście mieszkam i na wsi jak siebie znam umarłabym z nudów. Ale mam coś takiego, że i tak w ogromnych miastach źle się czuję i mnie przytłaczają. Mogę skoczyć na dzień lub dwa ale jednak na co dzień bym nie chciała tam być. Np. Warszawa, Kraków, Wrocław. Teraz niestety też mieszkam w takim właśnie kolosie i marzę żeby wrócić do mojego mniejszego miasta ...

    Dlatego mogę zrozumieć tych ze wsi, że ich tym bardziej miasto przeraża i przytłacza. Ale nie mówię, że powinni go unikać i dzieci alienować. Co to to nie.

    Fajnie masz tam u siebie. Spokój, cisza, ładne widoczki ... ehhhh a ja blokowisko wokoło i na szkołę okna i codziennie dzwonek szkolny mnie co 45 minut wyrywa z zamyślenia. No ale ... na takiej pięknej jak Twoja wsi to bym nie dała rady. Za cicho, za spokojnie, za ... nudno no i jak piszesz bez auta nie ma szans a ja się z autem raczej nigdy na poważnie nie zaprzyjaźnię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polly auto pokochałam z wzajemnością. Potwierdzam dzieciom trzeba pokazywać świat, by rozbudzać ich wyobraźnię i ciekawość świata. Cicho jest. Jak chcę głośniej wsiadam do samochodu i jestem w mieście. Ściski

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się mieszka na wsi to samochód jest musem. 30 km to taka w san raz odległość. My do Oslo mamy prawie 60 i bywamy dość często, właśnie ze względu na bogatą ofertę kulturalna, ale wtedy pociagiem, bo jeżdżenie autem po stolicy jest ponad moje siły. Znalezienie miejsca do parkowania i opłacenie parkingu mnie osłabia, pociągi wygrywają. Ale zawsze miło jest wracać do domu na wsi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam. My jeszcze i do centrum samochodem, choc z miejscem bywa krucho. Trochę kółeczek i się znajdzie!

      Usuń